Easter

W grudniu 1975 roku ukazał się, jeden z najbardziej spektakularnych rockowych debiutów dekady: album amerykańskiej artystki Patti Smith zatytułowany Horses. Do dziś wielu właśnie w tej płycie upatruje początków muzyki punk, której surowość przywracać miała pierwotną siłę rocka. Album rozpoczyna słynna strofa: „Jezus umarł / za czyjeś grzechy, / ale nie za moje”. W tej deklaracji szukano sedna buntowniczości rocka, a w nim punka i samej Patti, która cierpliwie i wielokrotnie tłumaczyła, że słowa wiersza nie miały być artykulacją zaprzeczenia Chrystusowi, ale próbą wzięcia odpowiedzialności za swoje życie i ponoszenia konsekwencji popełnianych błędów. Dodawała, że Chrystus, będąc buntownikiem, jest zarazem kimś, przeciw komu warto się buntować.

Nigdy nie rozumiałem przyzwyczajenia komentatorów, by koniecznie zrobić z Patti Smith artystkę punk, szufladkować tak bogatą osobowość, tak wszechstronny talent, tak wielką wrażliwość. Jej twórczość emanuje otwartością i ukazuje kobietę wielu sztuk, a także pięknego języka, wyrafinowanej poezji, słowa, które płynie wprost do serca. Cóż to za dziewczyna-punk cytująca Dylana i Burroughsa? Erudytka i znawczyni rocka, wnikliwa recenzentka płyt… Dobrze znała i chętnie czytała Biblię. Z upodobaniem nosiła krzyż, nie tylko w charakterze ozdoby. Tę sympatię do otaczania się symbolami chrześcijańskimi widać na pełnych mocy zdjęciach jej serdecznego przyjaciela Roberta Mapplethorpe’a, także autora wielu okładek jej płyt. Kochała się w artystycznym stawianiu ołtarzyków i robieniu współczesnych sobie ikon, w istocie będących zapisem jej głęboko poszukującej religijności. Sama Smith pisała, że otuchę czerpie z książek, a pociechę znalazła u Arthura Rimbauda, za którego twórczym duchem udała się kiedyś do Francji…

Przeglądając w wyszukiwarkach internetowych setki fotografii Patti Smith, wśród tych profesjonalnych (autorstwa wspomnianego Mapplethorpe’a czy Annie Leibovitz) i tych robionych przez wielbicieli znajdziemy ubiegłoroczne zdjęcie z trasy koncertowej artystki we Włoszech. W trakcie audiencji generalnej na placu św. Piotra w Rzymie Patti uśmiecha się do papieża Franciszka, trzymając go z czułością za rękę. Zatrzymane w kadrze przelotne spotkanie w tłumie pielgrzymów. Jej obecność w tym miejscu nie była manifestacją religijną – zbyt często deklarowała niechęć do wszelkiego rodzaju doktryn. Faktem jest jednak jej wielka sympatia dla nowego papieża, którą podkreślała, komentując jego wybór, oraz znaczenie, jakie ma dla niej przykazanie miłości – to jedenaste, które pozostawił Chrystus. W młodości zafascynowana Tybetem tłumaczyła, że to ono sprawia, iż jej zdaniem buddyzm jest tak podobny do chrześcijaństwa. W tym kontekście obecność Patti Smith – „matki” punka i buntowniczki – na placu św. Piotra trudno uznać za turystyczny przypadek. To raczej świadectwo czasów.

Niedawno ukazała się mądra i piękną czułością wypełniona książka artystki Obłokobujanie. Pod wstępem Do czytelnika widnieje podpis autorki i znamienna notka: „Niedziela Palmowa, 2001 Barcelona”. Wysoka sztuka rockowa, piękno poezji, możliwość zaistnienia dosłownie wszystkiego, co dobre, ignorowanie uprzedzeń i złych stereotypów. To wszystko kojarzy mi się z Patti Smith i z... Wielkanocą – tak przecież nazwała jedną ze swoich płyt: Easter. A Obłokobujanie to ujmująca lektura na ten wielkanocny czas właśnie, na czas wiosny i czas nadziei, przebudzenia. Bo to czas na wiarę, że tak wiele jeszcze może się zmienić, a zwłaszcza my sami…

Autorzy: Jacek Kurek