Sensacje a prawda o Ewangelii Judasza

W ostatnich tygodniach pierwsze strony gazet a także największe portale internetowe krzyczały swoimi nagłówkami: "Nowe oblicze Judasza!", "Odkryto ewangelie Judasza!" lub "Judasz nie zdradził Jezusa!". Wszystkie związane były z ukazaniem się angielskiego tłumaczenia tekstu tak zwanej "Ewangelii Judasza". "Wysyp" artykułów na temat tej publikacji wywołał ogólnoświatową dyskusję na temat "prawdziwych" intencji Judasza, kim był, skąd pochodził, jaka naprawdę była jego rola u boku Chrystusa... Wiele osób, szczególnie nieznających tego tekstu, z pewnością zadaje sobie pytanie, czym jest owa "ewangelia"? Czyżby odkryto faktycznie coś, co pozwoli rzucić nowe światło na postać Jezusa z Nazaretu i okoliczności Jego śmierci? Fakty jednak zdają się zaprzeczać sensacyjnym doniesieniom.

Jednak tzw. "Ewangelia Judasza" nie została odkryta w ciągu ostatnich tygodni czy nawet miesięcy, lecz ponad dwadzieścia lat temu! Pojawiła się w bliżej nieokreślonych okolicznościach na czarnym rynku w Genewie. Ponieważ sprzedawca żądał za nią olbrzymiej ceny 3 milionów dolarów transakcja nie doszła do skutku. Następnie kilkanaście lat przeleżała w nieodpowiednich warunkach w skrytce bankowej. W końcu na kupno zdecydowała się szwajcarska fundacja Maecenas for Ancient Art prowadząca badania archeologiczne. Dokument był już jednak w tragicznym stanie i pierwsza rzecz, jaką należało zrobić, to potwierdzić autentyczność dokumentu, a następnie zabezpieczyć go przed dalszym rozkładem. Kolejnym krokiem miało być tłumaczenie tekstu napisanego w języku koptyjskim. Badanie metodą węgla radioaktywnego C14 dowiodło, iż dokument pochodzi z ok. 250 - 300 r. n.e., a zatem jest autentyczny. Następnie "National Geographic" podjęło się tłumaczenia równocześnie na język niemiecki, angielski i francuski.

Giotto. Fresk ''Pocałunek Judasza'' z cyklu ''Pasja Chrystusa'' z kaplicy Scrovegni w Padwie
Giotto. Fresk "Pocałunek Judasza"
z cyklu "Pasja Chrystusa" z kaplicy Scrovegni w Padwie

O istnieniu tzw. "Ewangelii Judasza" wiedziano już od dawna. Pierwsze historyczne wzmianki pochodzą od biskupa Ireneusza z Lyonu, który (ok. 180 r.) omawiał wczesnochrześcijańskie herezje w dziele Adversus Haereses. Zachowały się jednak tylko trzy fragmenty z tego tekstu w cytatach Ojców Kościoła, toteż niewiele można się było o nim powiedzieć do tej pory. Przez późniejsze wieki tekst uważano za zaginiony do czasu odkrycia w drugiej połowie XX wieku kilkudziesięciostronicowego koptyjskiego kodeksu.

Innych informacji na temat tego odnalezionego dokumentu można dowiedzieć się już z samego tekstu. Pierwszego polskiego tłumaczenia z języka koptyjskiego dokonał ks. prof. dr hab. Wincenty Myszor, dziekan Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego. O pochodzeniu koptyjskiego kodeksu, przedstawionym w nim wizerunku Judasza i tajemnej wiedzy na temat zbawienia ludzkości z księdzem profesorem Myszorem rozmawiała Agnieszka Sikora.

AGNIESZKA SIKORA: Księże Profesorze, co my naprawdę wiemy na temat osoby Judasza? Bo zetknęłam się nawet z takimi wypowiedziami, że Judasz w ogóle nie istniał. Na przykład znana i kontrowersyjna niemiecka teolog Uta Ranke-Heinemann jest przekonana, że Judasz tak naprawdę w ogóle nie istniał, a w Nowym Testamencie pojawia się jako antyjudaistyczna personifikacja Żydów, którzy odrzucili Jezusa jako Mesjasza.

KS. PROF. DR HAB. WINCENTY MYSZOR: Dokładniej rzecz biorąc pani prof. Ranke-Heinemann jest byłą profesor teologii katolickiej, gdyż zerwała z Kościołem. Natomiast jeśli chodzi o samą historyczność postaci Judasza, w zasadzie o każdej postaci z Nowego Testamentu, poza Jezusem z Nazaretu i Janem Chrzcicielem, można powiedzieć, że jest postacią biblijną. Tylko Jezus i Jan Chrzciciel są wzmiankowani także w źródłach niechrześcijańskich. Dzisiaj oczywiście jesteśmy zawsze bardziej skłonni wierzyć informacjom niechrześcijańskim, niechętnym chrześcijaństwu itd. Skoro Judasz, jako postać biblijna, ma być zakwestionowany jako postać historyczna; to możliwe, ale z punktu widzenia gromadzenia informacji niechętnych chrześcijaństwu (którym jak powiedziałem chętniej powinniśmy w naszych czasach wierzyć) jest to nielogiczne. Mówiąc poważnie, tyle racji ma profesor Ranke-Heinemann, ile dostarczy argumentów. Niestety, nie znam jej argumentów za nieistnieniem Judasza.

Giotto. Fresk ''Pakt Judasza'' z cyklu ''Pasja Chrystusa'' z kaplicy Scrovegni w Padwie
Giotto. Fresk "Pakt Judasza" z cyklu
"Pasja Chrystusa" z kaplicy Scrovegni w Padwie

Postać Judasza jest niewątpliwie tragiczna, a motywy jego działania do końca nie są jasne. Już Ewangelie Nowego Testamentu ukazują pewne rozbieżności w opisie tego człowieka. Najstarsza Ewangelia według św. Marka nie wskazuje Judasza jako zdrajcę, mało tego, podczas ostatniej wieczerzy, Jezus nie wymawia nawet jego imienia. W Ewangelii według św. Mateusza pada imię Judasza jako zdrajcy zarówno w zapowiedzi zdrady, jak również sam Jezus wskazuje swojego przyszłego zdrajcę. W Ewangelii według św. Łukasza jest mowa o szatanie, który wchodzi w Judasza, a ten następnie prowadzi rozmowy z Radą na temat wydania Chrystusa. Jezus jednak nie wypowiada imienia Judasza i nie wskazuje go jako zdrajcę. W najmłodszej Ewangelii według św. Jana jest wyraźne wskazanie Judasza jako zdrajcy, a po wskazaniu wchodzi niego szatan. Widać, że "naznaczanie" Judasza na zdrajcę było raczej procesem. Dlaczego zatem postać ta została tak bezwzględnie potraktowana przez historię i Kościół?

Jeśli chodzi spisane Ewangelie, to widać, że pokazują one pewien proces. Można zauważyć, że im starsze, np. Ewangelia Marka, tym pozycja Judasza marginalna, drugoplanowa. Natomiast im późniejsza, np. św. Jana, tym stanowisko wobec Judasza jest ostrzejsze. A zatem, w miarę jak tradycja ewangeliczna była spisywana, czyli to, co na temat życia Jezusa i Jego nauczania było znane w ustnym nauczaniu pierwotnego Kościoła, podlegało pewnej ewolucji. Możemy powiedzieć, że Ewangelia według św. Jana dokonuje pewnej interpretacji nauczania Jezusa (tzw. teologia Janowa). To by oznaczało, że radykalizacja negatywnej postaci Judasza natężyła się. Ale przecież jeszcze w II w. n.e. mamy pisarzy chrześcijańskich, którzy utrzymują dystans do Judasza, w ogóle nie biorą go za punkt swoich zainteresowań. Dla wielu jest to wciąż postać marginesowa. W niektórych ubocznych nurtach chrześcijaństwa (i tu możemy wspomnieć o Ewangelii Judasza) oraz u pisarzy wczesnochrześcijańskich znanych dziś z imienia, np. Orygenesa, Klemensa Aleksandryjskiego czy Ireneusza, także nie jest postacią pierwszoplanową. Okrutnie potraktowano Judasza być może później, naznaczając piętnem "judaszowej" zdrady, zdrady człowieka, który go wybrał, który mu zaufał, nazwał przyjacielem. Jak można inaczej nazwać to, co uczynił ów apostoł Jezusa, jak nie "judaszową zdradą" ? To po prostu weszło do naszego języka, razem ze wszystkim innymi wątkami biblijnymi.

Ale przecież to Ireneusz miał specyficzny stosunek do Judasza...

...nie do Judasza, ale do gnostyków. Temat Judasza został spopularyzowany właśnie przez gnostyków, chociaż na tle całej ich twórczości Judasz również nie zajmuje pierwszoplanowej pozycji. Jego osoba stanowi jedynie mały wycinek ich zainteresowań. Może jest to większy wycinek niż w oficjalnym nurcie Kościoła, ale też jednak temat ten poruszany jest marginalnie. I to jest zagadka, ale nie Ewangelii (tych kanonicznych), tylko zagadka pierwotnego chrześcijaństwa (II-III wiek) - dlaczego w pewnym momencie i w pewnych ugrupowaniach Judasz wzbudził takie zainteresowanie?

Negatywne zainteresowanie?

Właśnie, niekoniecznie negatywne. Dalej jest uprawiana teologia, czyli interpretacja tej postaci. W Ewangelii Judasza, również mamy interpretację. Jednak w pewnym momencie jest ona sprzeczna z Nowym Testamentem, i to nie dlatego, że chodzi o zdradę. Dlaczego? Dlatego że Judasz występuje jako trzynasty. Jest to wyraźnie nazwane i to nawet trzynasty duch - nie apostoł - podczas gdy pozostałych dwunastu jest właśnie uczniami, spośród których Judasz się wyróżnia, a właściwie został wyróżniony przez Jezusa. Zatem Judasz jest w tej Ewangelii odbiorcą objawienia Jezusowego. Jego wybrał Jezus jako powiernika, zdolnego przyjąć i pojąć tajemnice metafizyczne, gnostyczne. Chodzi jednak nie o nauczanie Jezusa zawarte w Ewangeliach kanonicznych, tylko nauczanie rozpowszechniane wśród gnostyków.

A więc wszystko wskazuje na to, że jest to tekst napisany przez gnostyków, grupę ludzi będących w opozycji do wczesnochrześcijańskiego Kościoła?

Tak, cały ten metafizyczny sztafaż, postaci aniołów, łącznie z ich dziwnymi imionami, jest znany z innych tekstów gnostyckich i to kilkunastu tekstów, które pochodzą z biblioteki Nag Hammadi, a są utożsamiane jako teksty Setiańskie. Jestem przekonany, że Ewangelia Judasza należy właśnie to tekstów Setiańskich. Co to oznacza? W pewnym fragmencie Chrystus jest nazwany Setem. Szkoda, że ten fragment nie jest kompletny... Oczywiście chodzi o nomenklaturę biblijną, nie egipską. A więc mówimy o praojcu gnostyków, którzy tworzą pokolenie wybrane. Jezus mówi cały czas o wybranym pokoleniu, które przez całe dzieje biblijne jest nośnikiem wiedzy - wiedzy zbawczej - i do niego należy praojciec Adam, który udzielił Setowi owej pierwotnej wiedzy. W następnym pokoleniu tę wiedzę uzupełniają, odświeżają, czy przypominają kolejni Oświeciciele. Czy to ugropowanie gnostyków, które przyjęło naukę Ewangelii Judasza było w opozycji wobec Kościoła? Obawiam się, że nie. Sądzę, że odwołując się do owego schematu zbawionego pokolenia, gnostycy mogli powiedzieć: "to my jesteśmy kościołem, czyli ludem wybranym, zbawionym". Mam w innych tekstach gnostyckich takie wołania potwierdzone. W tekście "Ewangelii Judasza" Jezus ocenia Judasza pozytywnie. Jest on wybitnym uczniem, powiernikiem Jego objawienia i on ma dalej to objawienie przekazać. Coś w tym jest, może kontynuacja ewangelicznego nazwania Judasza przyjacielem, wybranym apostołem? W Ewangelii Judasza ten apostoł "zbawia" Jezusa, od ciała, czyli dokładniej od śmierci w ciele. Co więcej, możemy powiedzieć, że według Ewangelii Judasza, to Judasz zbawia Jezusa. Tu warto przypomnieć pogląd wszystkich gnostykow z II i III wieku: Jezus nie umarł na krzyżu, w ogóle nie miał większej styczności z ciałem a więc i ze śmiercią.

Obraz, a dokładniej konstrukcja świata, jaka jest przedstawiona w Ewangelii Judasza przypomina model świata Platona. Mamy eon, królestwo idealne, wieczne, bez początku i końca oraz świat ludzki, można rzec, w pewnym sensie marną, niedoskonałą kopię.

Jest to możliwe. Jednak w Ewangelii Judasza mamy znacznie więcej elementów biblijnych, starotestamentowych.

Można także zauważyć elementy wspólne mistycyzmowi platońskiemu: człowiek ukazany jest jako istota żyjąca w przemijającym świecie zjawisk zmysłowych i domysłów, jednak dusza jego należy do wyższego, prawdziwego świata, który jest wieczny i niezmienny. By odzyskać swą więź z tym światem dusza musi oczyścić się od świata obecnego. Pojawia się także motyw ciała jako więzienia duszy. Znamy ten motyw bardzo dobrze, znajdujemy go przecież u św. Augustyna. W Ewangelii Judasza jest wprost powiedziane, że Judasz ma ofiarować człowieka, który nosi Jezusa.

Zgadza się. Musimy wprowadzić pewną korektę. To, co jest powiedziane u św. Augustyna - ciało więzieniem duszy - nie jest jednak tak radykalne, bo jest na planie neoplatońskim czyli greckim. Natomiast gnostycki motyw, oczywiście posługujący się także językiem platońskim, ma bardzo radykalne podejście - ciało jest złe. Ewangelia Judasza, podobnie jak większość gnostyckich pomysłów, nie pochodzi z ducha greckiego. Grecy, autentyczni neoplatonicy czy platonicy, nawet przy swoim negatywnym i pesymistycznym spojrzeniu na doczesność, nie zgodziliby się na to, że ciało jest czymś złym. Jest relatywnie niedoskonałe, dlatego odrzucali zmartwychwstanie ciała, ale nie jest z gruntu złe. W neopitagoreizmie pojawia się motyw ciała jako czegoś niedogodnego z punktu widzenia psychologiczno-antropologicznego, natomiast ma ono jakąś swoją względną doskonałość. I w stosunku do wartości duchowych jest gorsze. My zresztą do dziś żyjemy w tym duchu (śpiewamy tak ochoczo "Z tej biednej ziemi, z tej łez doliny...."i jak następnie jak dobrzy chrześcijanie zabieramy się do pracy, zakładamy rodziny, rodziny dzieci, budujemy domy). W dalszym ciągu sądzimy, że ciało ma znaczenie niższe niż wartości duchowe, czyli mamy neoplatońskie podejście do ciała, ale to jest podejście niebiblijne. Bo jeśli czytamy Nowy Testament, widzimy, że pierwsze chrześcijaństwo, chrześcijaństwo zawarte w nauczaniu Chrystusa, broni nas przed pokusami platonizmu czy neoplatonizmu. W starożytności i średniowieczu, ale i w naszych czasach broni nas w sposób nieskuteczny. Jednak wciąż jesteśmy z ducha neoplatonikami, jeśli chodzi o duchowość i mentalność. Uważamy, że ciało jest podejrzane. Ale Jezus nie miał podejrzeń wobec ciała. Przeciwnie, miał podejrzenia wobec duszy. Uważał, że to w duszy człowieka rodzą się podstępy, zdrady, nieczyste myśli itd. Ciało jest co najmniej neutralne, jeśli nie jest wręcz czymś dobrym. Wprawdzie Jezus nie mówi wprost, że jest dobre, ale w żydowskiej tradycji nie rozważało się piękności ciała. Natomiast można się tego domyślić na podstawie niektórych wypowiedzi Jezusa, na przykład, gdy mówi o przybraniu ciała ("choć lilie są jeszcze piękniej przybrane..."). Na pewno ciało nie jest negatywnie napiętnowane tak jak w neoplatonizmie czy tradycji greckiej. Lecz i kulturze greckiej jesteśmy zaskoczeni. Może dziwić nas dziś ta dwuznaczność, w pewnym sensie niekonsekwencja grecka, bo przecież wiemy o przejawiającym się w sporcie i sztuce (szczególnie w rzeźbie) kulcie ciała. A jednak z drugiej strony ciało w tradycji greckiej traktowane było dość negatywnie.

Powszechnie uważa się, że to biskup Lyonu Ireneusz odpowiedzialny jest za ograniczenie liczby krążących ewangelii do czterech. Pomijając symbolikę tej cyfry, jaką inną argumentacją kierował się w tym wyborze i dlaczego?

Owszem, mamy adnotację, że Kościół nauczający w II wieku skoncentrował się na czterech Ewangeliach, które cementowały, dokumentowały i w pewnym sensie unieruchamiały ustne nauczanie apostolskie. Czy liczba "cztery" jest czymś symbolicznym czy nie, trudno mi w tej chwili powiedzieć... Owa symbolika - cztery strony świata, cztery filary Kościoła - mogła być "dorobiona" już później. Ja raczej bym powiedział, że Ireneusz nie ograniczył Ewangelii do czterech, lecz zastał cztery Ewangelie - zastał w używaniu kościelnym. Ireneusz zapewne kierował się publicznym nauczaniem. Zauważył, że - czy to w Rzymie, czy w Antiochii, ale i w innym miejscach - czytane są właśnie te cztery Ewangelie. Natomiast był również świadomy, że są miejsca (ugrupowania), gdzie czytano inne ewangelie. Ale zastanówmy się, jakie? Ireneusz doszedł do wniosku, iż chodzi przecież nie tylko o fakt samego czytania, czyli popularności, ważna jest zawartość. Ona jest jeszcze za jego czasów sprawdzalna, sam Ireneusz mówi o świadkach, którzy żyli w dawnych latach i mogli potwierdzić, iż jedne ewangelie odzwierciedlają nauczanie apostolskie a inne nie. To mógł Ireneusz jeszcze powiedzieć, chociaż sam nie znał już Apostołów (był prawdopodobnie w trzecim pokoleniu).

Giotto. Fresk ''Ostatnia wieczerza'' z cyklu ''Pasja Chrystusa'' z kaplicy Scrovegni w Padwie
Giotto. Fresk "Ostatnia wieczerza"
z cyklu "Pasja Chrystusa" z kaplicy Scrovegni w Padwie

Ile mogło krążyć w tym czasie ewangelii? Trzydzieści, czterdzieści, nie wiadomo dokładnie. Jednak Ireneusz uznając Ewangelie Marka, Mateusza, Łukasza i Jana za najważniejsze dla Kościoła z pewnością kierował się przede wszystkim kwestią użycia ich w Kościele, dotychczasową tradycję oraz uznaniem, iż właśnie w nich najpełniej zawarta jest nauka apostolska. No tak, ale owi gnostycy, czytelnicy Ewangelii Judasza mogli powiedzieć "my jesteśmy kościolem". Wtedy w polemice Ireneusz pytał "jakim?", "apostolskim kościołem publicznego, jawnego nauczania czy tajnym?" nauczającym o powszechnym zbawieniu (oczywiście przez mękę i śmierć Jezusa), czy dzięki gnozie itp. Inaczej mówiąc, dyskusja i spór toczył się o treść. U Ireneusza mamy ponadto dwa znaczenia słowa "ewangelia". Mianowicie, ewangelia jako treść, nauczanie i ewangelia jako tekst, czyli cztery utwory. Ireneusz głosił, że ewangelia jest czterokształtna, czyli jedna, ale w czterech redakcjach. Uważam, że do tej liczby "cztery" dopiero potem dorabiał dodatkowe treści, symbolikę itp. Bo przecież nie cztery strony świata zadecydowały o tym, że zostały wybrane cztery Ewangelie.

Jak wiemy pierwszego tłumaczenia z języka koptyjskiego "Ewangelii Judasza" dokonało "National Geographic". Oni także zajęli się w pewnym sensie "promowaniem" tego tekstu. Zrobił się wokół niego ogromny szum medialny, na kanale "National Geographic" puszczono film na temat odnalezienia dokumentu, prac konserwatorskich oraz wizerunku Judasza, jaki ta "ewangelia" przekazuje. Niewinnie postawiono pewne pytania, które w zasadzie pozostały bez odpowiedzi, chociaż zasugerowały, iż odnaleziony dokument rzekomo zagraża dotychczasowemu wizerunkowi Kościoła. Jakie jest Księdza Profesora zdanie na ten temat?

Przedstawieni w filmie eksperci to znani koptologowie i historycy chrześcijaństwa, których znam. To są rzeczywiście fachowcy w swojej dziedzinie, jednak intencja "National Geographic" jest dla mnie niejasna. Bo czym właściwie jest "National Geographic"? To są przecież konkretni ludzie, to nie jakaś tam instytucja o charakterze obiektywno-naukowym. Wygląda na to, iż promuje pewną linię ideową. I takie przedstawianie, że oto zachwieje się chrześcijaństwo jest po prostu sterowaniem w pewnym określonym kierunku. Sugeruje się bowiem bardzo delikatnie, że gdyby tak się stało, że ktoś porzuci chrześcijaństwo i opowie się za jakąś inną religią, to może okazać się, iż ma rację. To jest według mnie sugestia prowokująca do odpowiedzi prymitywnych, niefachowych, ale zgodnych z ich linią. Ale co tu dużo mówić. Wraca Jezusowe pytanie: "za kogo ludzie mają Syna Człowieczego?".

Dlaczego temat Judasza tak intrygował gnostyków? A może raczej, dlaczego aż tak zaintrygował, że napisali taki tekst i do tego nazwali go ewangelią? Bo przecież, co to znaczy "ewangelia"? To znaczy dobra nowina. A jaką dobra nowinę głosi Ewangelia Judasza?

Tu być może trzeba by się odwołać do definicji "ewangelii" jako nauczania, gnozy. Dlatego że Ewangelia Judasza, podobnie jak wiele innych apokryficznych ewangelii, nie zachowuje tego, co znamy z treści Ewangelii Nowego Testamentu. Na przykład nie mamy opisów czynów Jezusa. Co prawda pojawia się informacja, że gdzieś był i z kimś się spotkał, ale nie ma żadnego czynu zbawczego, np. cudów Jezusa, które świadczyły o Jego misji. Ale przede wszystkim nie ma opisu męki, a przecież to jest istota. We wszystkich czterech Ewangeliach Nowego Testamentu mamy opisy śmierci i zmartwychwstania.. Inne apokryficzne ewangelie też poruszają ten temat, pojawiają się informacje, że są świadkowie, którzy wchodzą do grobu, widzą Jezusa wychodzącego z grobu itd. Tego Ewangelie synoptyczne nie przekazują, nie informują, jak to się odbyło. Ukazane są tylko fakty - pusty grób. Są zatem dosyć powściągliwe. Trzeba je jednak podziwiać, że są krytyczne, nie kryją zdrady Piotra, a przy tym mają swój literacki koloryt i wiarygodność, niezależnie od teologicznych wartości. Natomiast Ewangelia Judasza nie ma tych elementów ewangelicznych. Stąd sądziłbym, że twórcy Ewangelii Judasza i użytkownicy, czyli czytelnicy, uznawali, iż nauka, która tu jest podana jest ewangelią, czyli dobrą nowiną dla nich. Objawia im, i to ustami Jezusa, gnozę. Ale dlaczego jest to gnostycka "dobra nowina" według Judasza? Do końca nie wiem. A świadczy o tym podpis: "Ewangelia Judasza". Może zakończenie tego tekstu coś sugeruje?

Ewangelia Judasza kończy się w taki oto sposób: Judasz wchodzi w obłok, czyli w sferę boską i zostaje zbawiony. Bierze także pieniądze, wydaje Chrystusa, czyli to jest czyn zbawczy wobec Niego. Wobec tego Jezus, ten, którego ów wydany człowiek nosił, nie umarł. Umarł tylko ten wydany przez Judasza "człowiek", od którego Judasz uwolnił Jezusa. Wcześniej przecież Jezus zapowiada, iż Judasz wyda na ofiarowanie tego człowieka, który go nosi. A więc to jest gnostycka "ewangelia", "dobra nowina" dla gnostyków i opis roli Judasza.

Jeżeli Ewangelia Judasza jest tak wyraźnie widocznym tekstem gnostyckim, to dlaczego wokół niego zrobił się taki szum? Skąd wzięły się dramatyczne pytania typu: Judasz zdrajcą czy najwierniejszym uczniem Chrystusa? Lub hasła o rehabilitacji Judasza?

Sam sobie zadaję to pytanie. Na pewno cały problem moralny zdrady Judasza, ewentualnie religijny, rehabilitacja, uzasadnienie, usprawiedliwienie czy wytłumaczenie zdrady Judasza zostały wrzucone przy okazji dyskusji o "Ewangelii Judasza" (Przypominam: dyskutowano o zdradzie Judasza przed publikacją "Ewangelii Judasza"). Bo tę samą dyskusję można by równie dobrze toczyć na bazie znanych nam Ewangelii, przy pomocy tych najstarszych tekstów, nie przy pomocy Ewangelii Judasza. I nie możemy kierować się podpisem, bo nawet przy najbardziej naiwnych poglądach nikt chyba nie wierzy, że to Judasz napisał tę Ewangelię. Pomijając inne kwestie, np. historyczne Judasz z kart tego tekstu ewidentnie wyłania się jako bohater, a to dyskwalifikuje go jako autora. Poza tym dyskutujemy o Judaszu, przy okazji Ewangelii Judasza, ale mówimy o Judaszu z Ewangelii kanonicznych.

Czy Ewangelia Judasza może mieć jakieś znaczenie historyczne? Czy może coś wnieść do naszej dotychczasowej wiedzy na temat wczesnego chrześcijaństwa?

Tak. Oczywiście. Z punktu widzenia historycznego jak najbardziej. To jest tekst, który mógł krążyć w II-III wieku. Ale w tej chwili mam wątpliwości, czy Ireneusz, mówiąc o Ewangelii Judasza miał na myśli ten tekst. Dlatego że on wspominał o innej sekcie - o kainitach - i potem dopiero o setytach. Albo Ireneuszowi się coś pomyliło, albo słowo "kainici" było używane w znaczeniu pejoratywnym, jako wyzwisko nieodnoszące się do konkretnej sekty. Tak jak dzisiaj czasami się mówi "heretycy" czy "schizmatycy", nie dokonując większych rozróżnień uściślających. I pewnie tak było u Ireneusza. Bo wspomniane doktryny są bardzo podobne. W jednym rozdziale Ireneusz wspomina o Ewangelii Judasza, a w następnym mówi o setytach i właśnie ten tekst o setytach odpowiada Ewangelii Judasza. Dlatego mam wątpliwości. Ale na pewno w II-III wieku taki tekst mógł krążyć, bo ewidentnie został przetłumaczony z języka greckiego na koptyjski. W jakim środowisku? To pytanie do historyków. Komu to było potrzebne? Na pewno mógł to być tekst krążący w środowisku, które stykało się z chrześcijanami Kościoła. Wskazuje na to fakt, iż wspomniani zostają uczniowie sprawujący Eucharystię, zaś sam Judasz pyta się Jezusa: "co znaczy obmycie, które myśmy przyjęli w imię Twoje?". Prawdopodobnie chodzi o chrzest, chociaż nie został tak nazwany. Jednak słowo "obmycie" ma charakter religijno-zbawczym, więc można założyć, że autorzy mieli na myśli chrzest. Można również przypuścić, że byli to ludzie, którzy wiedzieli, co to jest Eucharystia i chrzest. Natomiast nie wiedzieli, że Jezus umarł na krzyżu dla zbawienia świata. Nie wiedzieli o tym, albo ten fakt negowali. Czyli wskazuje to na jakąś grupę specjalną chrześcijan znajdującą się na pograniczu chrześcijaństwa i gnostycyzmu, być może jakąś społeczność. W sumie nie wiadomo nawet, czy Ewangelia Judasza jest dziełem jednego człowieka czy właśnie jakiejś grupy... To jest pytanie otwarte. Bo nasze wyobrażenie o życiu społecznym tych gnostyków jest marne. Mamy bardzo mało materiałów. Są modlitwy, hymny, rodzaje kazań (co oznacza, że byli jacyś słuchacze, a więc jakaś grupa ludzi), no i przede wszystkim mamy relacje takich ludzi jak Ireneusz, który wspominał, że gnostycy zbierali się, dyskutowali, czytali Pismo Święte. Nawet kiedyś ich nazwałem przekornie, że stanowili rodzaj klubu inteligencji katolickiej, który sobie dyskutował, rozważał, pogardzał oficjalnym Kościołem, a w każdym razie relatywizował jego nauczanie, liturgię i sakramenty. Ci ludzie chcieli wiedzieć coś więcej, pragnęli gnozy. Za ambicje można ich pochwalić, natomiast kierunek był nienajlepszy. Byli indywidualistami. Uważali, że są wybrani, a sam Ireneusz kpił sobie z nich i z tego, że uważali, iż w chrześcijaństwie wszystko dla nich jest zrozumiałe, że wszystko wiedzą. Kontrowersyjność dla gnostyków nie istniała, oni byli po prostu pewni. Ale jakie naprawdę było to chrześcijaństwo gnostyckie tego właściwie nie wiemy i w zasadzie nie wiemy nic o ich życiu. Czy byli amoralni, czy raczej ascetyczny? Ireneusz podobnie jak inni polemiści zarzucał im niemoralność, że byli pewnego rodzaju anarchistami, jeśli chodzi o prawo moralne. Ja bym sądził, że nie. Według mnie byli ascetami. Z ich teologii wynikałoby, że skoro pogardzali ciałem to chyba specjalnie mu nie hołdowali.

Księże Profesorze, czy jest jeszcze coś, co wypłynie w najbliższej przyszłości, co mogłoby nas rzucić na kolana i zmienić nasze podejście do Kościoła, religii, historii chrześcijaństwa? Na przykład, ciągle straszą nas jakąś tajemną wiedzą, która rzekomo zawarta jest w zwojach znad Morza Martwego, że jakaś bliżej nieokreślona grupa badaczy chrześcijańsko-żydowskich boi się je ujawnić, gdyż mogłaby zagrozić zarówno jednej jak i drugiej religii.

Po odnalezieniu zwojów znad Morza Martwego również była wielka sensacja i doszukiwano się w nich wielkich tajemnic. Ale zwoje znad Morza Martwego nie są przez nikogo ukrywane, są w większości opublikowane, są ludzie, którzy je studiują od lat. W Jerozolimie jest nawet specjalnie zbudowane muzeum, gdzie zwoje z Qmran są przechowywane. Najwięcej badań nad tekstami kumrańskimi prowadzą Żydzi. Jest to zrozumiałe. Qmran należy do historii judaizmu. Trochę bym ich podejrzewał, że chcą to zmonopolizować, ale nie ze względów ideologicznych, czy religijnych. Są to po prostu publikacje i badania, wyniki których chcieliby przypisać sobie. Zwykła rywalizacja jak to wśród uczonych bywa. Ale chrześcijanie też je badają. Wśród badaczy tych tekstów są także Polacy (J.T. Milik, W. Tyloch, P. Muchowski, S. Mędala). Teksty z Qmran są dostępne w języku polskim! Zatem zwoje te nie są żadną tajemnicą! Przeciwnie, wiele wnoszą do historii czasów Jezusa czy Jana Chrzciciela. Stanowią drobny komentarz do historii judaizmu i chrześcijaństwa, rzucają nowe światło na niektóre wydarzenia, ale nie dopatrywałbym się w nich żadnej sensacji i nie widzę żadnych zagrożeń dla Kościoła z ich strony. Nie wiem, co jeszcze mogłoby wypłynąć, ale gdyby pojawiły się jakieś nowe teksty to bardzo dobrze. I oby było ich jak najwięcej. Oby były w jak najlepszym stanie. Nie chwytajmy się sensacyjnych wieści, tylko po prostu przeczytajmy je i poznajmy. To jest normalna, trzeźwa postawa. Badajmy. Prawda nie zaszkodzi nikomu.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Autorzy: Agnieszka Sikora
Fotografie: Grzegorz Strzelczyk