U NAS W AZJI

Żona mi mówi: zachowuj ty się jak normalny chłop. Wódki z kolegami się napij, za babami na ulicy pooglądaj. Weź siekierę, na mecz idź jak człowiek...A ja nic ! Już od 16.00 siadam przed telewizorem TVN 24 włączam; polemizuję, konstatuję, wyrażam dezaprobatę, dezawuuję, i tak do 17.00 kiedy to przygważdżam silnymi argumentami Orłosia w Teleekspresie. Później trudna konfrontacja z CNN. Trudna, bo niewiele rozumiem, ale nabyta jeszcze w czasach PRL intuicja pozwala mi bezbłędnie wybrać jedyną słuszną opcję. O 18.00 katowickie Aktualności, i nim zdążę napić się herbaty zaczyna się Panorama. Jeść nic nie jem, bo nie mogę przegapić pyskówki z Tomaszem Lisem w Faktach. O 19.30 przychodzi pora na Wiadomości, a ja bogaty we wcześniej zdobytą wiedzę; drwiąco, z przekąsem odszczekuję się Durczokowi, a Pieńkowską (czego ona bardzo nie lubi) złośliwie przełączam na Canal +, gdzie akurat lecą kreskówki. Później już tylko rutynowe działania. W oczekiwaniu na drugą Panoramę i Wiadomości Monitor, relaksuję się oglądaniem dzienników z Jemenu, Omanu i Kataru. O pierwszej w nocy, pozostaje mi w zasadzie tylko sprawdzenie; czy coś się nowego nie wydarzyło w TVN 24. Kiedy śpię ? W ogóle nie śpię ! Ledwie się położę, a tu już staje mi przed oczami naga prawda o światowej recesji. Zrywam się i dla uspokojenia przeglądam indeks WIG albo kontrakty SWAP. Cholera wie o co tam chodzi, ale uspokaja. Cóż ja na to poradzę, skoro w mej nikczemnej cielesnej powłoce drzemie duch prawdziwego Europejczyka. Europejczyka z nosem generała de Gaulle`a / Brzuchem Helmuta Kohla/ Geremka profesorskim zadęciem/ Margaret Thatcher sexem i wzięciem.

Jestem człowiekiem z natury poważnym - jakby to powiedział Chesterton: "nawet odwrócony plecami wyglądam jak Konstytucja Brytyjska" - i co wieczór przed telewizorem biorę na siebie odpowiedzialność za losy świata. Ileż tu rzeczy do naprawienia: Anglikom trzeba zabronić dodawania do potraw baraniego łoju. Niemcom zakazać śpiewania piosenek. Francuzi muszą zmienić imiona swoich królów, bo ludziom miesza się numeracja Ludwików. Szwedom przypomnieć o Noblu dla Różewicza. Portugalczyków przestrzec przed strzelaniem nam bramek na mistrzostwach świata itd.,itd.. Najpilniejszą jednak sprawą jest wprowadzenie zakazu rozpowszechniania plotek - rodem z Brukseli - o "Europie małych ojczyzn". Nie dość wam Kurdów, Basków i Ligi Polskich Rodzin ? Chcecie udobruchać antyglobalistów, eurosceptyków i ks. Rydzyka rozpalając ogień pod polskim kotłem ?! Wszak nie minął jeszcze miesiąc, kiedy to Kazimierz Kutz (Śląsk) spostponował na łamach prasy lokalnej (Dziennik Zachodni 1.02.02.,s.8) Jacka Wodza (Zagłębie), twierdząc, iż poglądy profesora to; duby smalone i klasyczny przykład myślenia kolonialnego. Senatorowi Kutzowi zsunął się nieco wieniec laurowy na jedno oko, stąd też trudno wymagać obiektywnego spojrzenia. Teoria "kolonialnego' podboju Śląska przez szczwanych Zagłębiaków kupujących za perkal i paciorki (niekoniecznie różańca, bo i skąd takowe u komunistów ?) najwyższe w Katowicach godności i urzędy, sprawiła mi nawet cichą, złośliwą satysfakcję. Hełmu korkowego wprawdzie jeszcze nie kupiłem, ale jeśli prof. Wódz z racji swych międzynarodowych koneksji będzie kolonizował dla Sosnowca takie np. Bordeaux, to ja jestem za. Mam tam na oku parę lokalnych specjałów. Dający się we znaki K. Kutzowi, a przywleczony przez czerwonych kolonizatorów zza Brynicy "wirus Gorola", to jeszcze nie wszystko. O dziwo, z mariażu ze Śląskiem chce się wykręcić Bielsko-Biała. Żywiec bierzcie ale od Bielska wam wara. Tak napisał do Gazety Wyborczej (6.02.02) patriota z podbeskidzkiej małej ojczyzny, kryjący się pod jakże wymownym pseudonimem "Piast". Dla równowagi bielszczanie nie cierpią również i Krakusów. Ci ostatni zaś... Ach ! Na to by trzeba pióra mistrza Wincentego Kadłubka i wołowej skóry do spisania wszystkich antypatii. Pod Wawel jeszcze wrócimy. Popatrzmy jednak przez chwilę, jak to wygląda w innych naszych "małych ojczyznach". Łomża nie lubi Białegostoku. Kalisz Poznania. Toruń pogodził się z Bydgoszczą jedynie na czas skoków Adama Małysza w Zakopanem. Ileż lat będzie musiał skakać ten chłopak, by zapanował trwały pokój ? A propos Zakopanego. Tam obcych czyli ceprów w ogóle nie lubią. Na razie jednak głowy sobie nimi nie zawracają, bo po wojnie Byrcyńskiej bojowy lud Podhala biega po połoninach i turniach szukając ukrywającego się Bachledy Curusia, który chciał zawłaszczyć narodową świętość górali czyli oscypek. Inną świętość ukradła Krakusom Warszawa. Raz był już taki facet, który miał Kraków w...wiadomo gdzie i za karę musi stać na słupie. Teraz niejaki Jacek Rakowiecki przeniósł - też nie byle co - bo "Przekrój" do Warszawy. A przecież dla krakowian to tak; jakby Kryptę św. Leonarda umieścić w Zamku Królewskim, a Piwnicę pod Baranami u Fukiera,

Ładnie nam będzie wyglądała ta "Polska małych ojczyzn".

Szli krzycząc: "Polska ! Polska !" - wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć, zapomnieli na ustach wyrazu [...]
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: "Jaka ?".

Powtórzmy za Słowackim to pytanie, bo skoro nie wiemy; jak będzie wyglądała "Polska małych ojczyzn", a spodziewać możemy się wszystkiego najgorszego, to co dopiero mówić o Europie. Zresztą...zaraz, zaraz. Czy na pewno o Europie ? Są pewne wątpliwości. Oto jak je przedstawiał Erwin Axer : A co do Europy, to wydaje się, że sprawa nie jest i nigdy nie była całkiem jasna. Książę Metternich, zapytany gdzie mieszka odpowiadał: Am Rennweg wo Asien beginnt. (Przy Rennwegu, gdzie zaczyna się Azja) [Rennweg ulica w Wiedniu, niedaleko Dunaju].

"Nie mogę patrzeć na Azję"- mawiał Adenauer, przeprawiając się z lewego brzegu Renu na prawy, i zaciągał firanki sypialnego przedziału w pełni dnia.

Może więc powściągnijmy na razie swoje wielkoświatowe pretensje, bo być może (mając na względzie mój wspomniany wcześniej "europejski image") usłyszę kiedyś zdanie, które zanotował w "Dzienniku" Krzysztof Mętrak : Czy pan z Moskwy ? - Nie, ja tylko mam taką mordę.