JASNOŚĆ I MROK

4 października b.r. podczas XXXI inauguracji roku akademickiego w cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego, odbył się wernisaż prac prof. Anny Kowalczyk-Klus. Zaproszeni do GALERII goście mieli okazję obejrzeć i zamyślić się nad tą ciekawą twórczością. Są to rysunki wykonane piórkiem i techniką mieszaną, opatrzone wspólnym tytułem „Jasność i mrok”.

Artystka ma szczególną, nie dającą się do końca wytłumaczyć, skłonność do rysunku. Wprawdzie dawniej uprawiała grafikę, ale rysunek ołówkiem i piórkiem przyjęła za podstawową technikę pracy. Jak zaznaczyła podczas wernisażu, szczególną cechą tej dyscypliny jest niepowtarzalność. Obecnie rysunek stanowi autonomiczną dziedzinę, wyodrębnioną z kręgu sztuk pięknych, tak, jak malarstwo czy rzeźba.

Zapytana o własną definicję sztuki, Artystka uważa, iż sztuka precyzuje myśl, której udziałem jest przetwarzanie wewnętrznych wyobrażeń na rzeczywistość w postaci określonego dzieła. Ilustruje ono ukryte w nas wartości, sensy, archetypy, obejmujące nie tylko pamięć pokoleniową, ale też i pamięć Natury. Sztuka to droga dla naszej wyobraźni - to chwytanie wolności.

Przegląd tematów wystaw Anny Kowalczyk-Klus wskazuje, iż chętnie posługuje się ona kategorią kontrastu: światło - cień, białe - czarne, kobieta - mężczyzna, jasność - mrok. Jak wskazała w rozmowie, tematy te są werbalizacją pewnych stanów, które towarzyszą jej w pracy nad rysunkami - mgnienie, krótkie olśnienie, impuls wyłaniający się ze snów, z dotknięć tajemnicy. Temat „Jasność i mrok” przyjęła z listu przyjaciela, który tę twórczość określił, iż „znajduje się na granicy pomiędzy jasnością i mrokiem”.

Drzewo, rysunek piórkiem, moduł 29x43 cm, 2001

Te kontrastowe tematy biorą się z refleksji nad koniecznością stałego dokonywania wyborów. Jest to proces wewnętrzny, od zawsze towarzyszący człowiekowi. To w nas samych istnieje świat możliwych relacji.

W centralnej części GALERII Autorka umieściła oryginalną kompozycję pt. „Drzewo”, które wzrasta ku światu. Tu również ukazała rytm światła i cienia. To kompozycja tętniąca organicznym pojmowaniem rzeczywistości: narodzin, wzrastania i obumierania. Poprzez tego typu opowieści przełożone na język sztuki, Artystka często nawiązuje do antycznego mitu rytmu świata przyrody.

Anna Kowalczyk-Klus ilustrując tak egzystencjalne kwestie, wypracowała własną technikę rysunku. Kreski wyłaniające się spod piórka układają się w skomplikowane wiązki, gęstwiny linii, bądź pojedyncze snujące się rytmicznie ciągi linii; są płynne, czasem ostre, wyraźnie odcinające się na kartce papieru. Kompozycja budowana jest zarówno z elementów statycznych jak i dynamicznych. Wszystko to jest podporządkowane zasadzie ustalania proporcji partii jasnych i ciemnych, bieli i czerni oraz stanów pośrednich. Te części obrazu o różnej sile wyrazu i skali, składają się na całość kompozycji spojonej w myśl reguł logicznych, według których budowane są systemy organiczne.

Jako wprowadzenie do szerszych rozważań nad tymi pracami warto przytoczyć słowa, które napisał Jules Superville:

Kiedy się przypływ nocy do ust moich toczy
I krew zupełnie czarna sięga podniebienia,
Wół snu powoli wznosi mnie i wtedy czuję,
Jak się we mnie obraca oś mego spojrzenia.
Wchodzę w obszar zamknięty czującego ciała,
W ten kraj, który oddycha i tętni pod skórą,
Moje kości skałami są tych szorstkich równin,
gdzie rośnie rzadkie ziele zwane arlizaną,
I tak podróżny, kiedy przybywa z daleka,
obcym wzrokiem odkrywam
swój pejzaż człowieka

Propozycja Anny Kowalczyk-Klus nie jest sztuką łatwą - nie poddaje się prostemu oglądowi. Czy trzeba jednak tak do końca ją zrozumieć? Jest kierowana do każdego, kto zatrzyma się przed obrazem. Wystarczy kontemplować go w ciszy, a wówczas sam przemówi, odkrywając ukryte treści, przez co przybliży nas do prawdy przesłania artystycznego. Zaznacza się, że tylko przybliży, a nie ostatecznie odsłoni ją.

W zasadzie cała twórczość Anny Kowalczyk-Klus jest podporządkowana idei bytu człowieka - nieuchronności jego losu. Stąd najczęściej rysunki twarzy, ręki, torsu. Nie są one piękne; nie przyciągają witalnością. Są to twarze skażone bólem, często pomarszczone, starcze, a więc jakże autentyczne np. „Deformacje”, „Szyba”, „Mgnienie”.

Twarze te są wpisane w struktury organiczne, wprost się z nich wyłaniają. Z rysunków np. serii „Twarze” można odczytać jak silny archetypiczny jest związek artystki z materią Ziemi. Często wpisuje ona różne oblicza w struktury skalne - drobną sieć spękań, szczeliny, rozpadliny, wprost jaskinie! Poprzez takie zestawienie elementów w obrazach akcentuje ona jedną z podstawowych zasad organizacji - powszechny związek rzeczy we wszechświecie. Zasada ta została sformułowana przez pierwszych przyrodników w kulturze greckiej.

Wśród notatek związanych z wystawą znalazłam szybko kreślone przez Autorkę zdanie: „Wszystko istnieje we wzajemnej zależności, nie mogąc bez siebie żyć. Człowiekowi złudnie wydaje się, że może tu rządzić.”

Dzisiaj wobec atmosfery stale jeszcze panującego karnawału - bigbrothersów, love parades, konkursów, quizów, sztuka ta zmusza do pytań zasadniczych o sens istnienia. Wobec wydarzeń wrześniowych na wschodnim wybrzeżu Ameryki Północnej, serie tych delikatnych tkanin - rysunków są przywołaniem człowieka do przejścia w stan pokory. Nie jest to jednak łatwy proces. Ale też nie ma tu alternatywy. To jedyna droga do oczyszczenia...

Na zakończenie warto przytoczyć fragment recenzji prof. Norberta Witka, który Artystka zacytowała w czasie wernisażu: Można by się zastanawiać, jaką ma dziś szansę głos „ustawiający się” naprzeciw (albo wręcz w opozycji) do ikony XX w. jaką jest audiowizualna reprezentacja kulturowych i socjoekonomicznych fenomenów. Anna Kowalczyk-Klus zdaje się jednak wierzyć, że aby być słyszanym w „całym tym zgiełku” urastającym do znaku czasu, należy mówić szeptem.

Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
NiesklasyfikowaneNowe książkiOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnym
Zobacz stronę wydania...