CZEMU MILCZĄ?

Rozumiem brak aktywności Senatorów studenckich w trakcie debaty nad finansową decentralizacją uczelni - nie jesteśmy SGH czy inną akademią ekonomiczną, których studenci, choćby dla wprawki, dla popisania się nabywaną wiedzą, mogliby w takiej debacie uczestniczyć. Ale nie rozumiem milczenia przedstawicieli 34 tys. naszych studentów w trakcie dyskusji nad wprowadzeniem obligatoryjnego poddania nauczycieli akademickich ICH ocenie.
Tym bardziej, że choć tonacja wypowiedzi utrzymana w generalnym "za", to jednak ujawniła różnego rodzaju wątpliwości, obawy, nie tylko natury organizacyjnej czy finansowej. Senatorzy studenccy odpowiedzą być może, że swoją rolę już wypełnili - wtedy gdy do Regulaminu studiów ocenianie nauczycieli akademickich wprowadzono jako uprawnienie studentów. Tak, ale to o czym decydował Senat ostatnio jednak jest czymś więcej. Jeśli decyzja Senatu nie ma oznaczać jedynie formalnego dopełnienia wymogu w związku z oczekiwaną procedurą akredytacyjną, to może warto było przy okazji senackiej debaty przedstawić zapatrywania studentów na tę kwestię.

Wasz kolega, Drodzy Senatorzy, w poprzedniej "GU" zrelacjonował spotkanie swego roku z Panią Prorektor Ratajczak, na którym także dyskutowano studenckie ocenianie prowadzących zajęcia. Przepisuję ten fragment bo pokazuje on jak studenci odebrali informacje o swym "przywileju", który od dziś staje się obowiązkiem: "Nauczyciele akademiccy - uwaga studenci! - sami powinni wyciągnąć wnioski i zastanowić się nad sposobem pracy! Żadnych kar, żadnych nagród. No to po co te opinie? Nie można doprowadzić do tego, że studenci będą zwalniać profesorów - słychać głosy. Nikt nie lubi, gdy wytyka mu się błędy. Dziewięciu na dziesięciu nauczycieli przeczyta ankietę, pomyśli i... pójdzie na setny, taki sam, ciągle nudny wykład. A ten dziesiąty dostanie opinię pozytywną. Słowem - nic się nie zmieni. Niestety dobra wola profesora ciągle nie mieści się w głowach studentów."

Dlaczego "się nie mieści" - to zmartwienie profesorów. Ale trochę chyba także studentów i ich Senatorów. Zgoda, studencki głos na tak dostojnym forum jakim jest Senat i w dodatku w tak delikatnej materii jak ocena Mistrzów, wymaga wielkiej precyzji i zarazem taktu - aby nie wypaść na podobieństwo hunwejbinów czy innych ZMP-wskich aktywistów uczelnianych, którzy, bywało, wyrzucali z posad swych nauczycieli. Ale skoro studenccy Senatorzy "odpuścili" sprawę teraz, to czy na Radach Wydziałów - gdzie w istocie rozstrzygnie się tryb i kształt ocen - będą mieli więcej śmiałości?

Jeśli się czepiam, jeśli się mieszam w nie swoje sprawy (jest dobrym prawem każdego samorządu nie lubić gdy mu ktoś z zewnątrz miesza) - napiszcie o tym do Gazety. Niepokoi jednak fakt, że nasz Samorząd studencki skoncentrował się głównie na "pozyskiwaniu środków", "negocjowaniu warunków" i dostarczaniu swym masom uciechy (o czym świadczy opublikowane na naszych łamach sprawozdanie RUSS i co dostrzegł także felietonista Stefan Oślizło), tracąc z pola widzenia obszary równie ważne - jeśli nie ważniejsze.